środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział V Ponowne spotakie

Wszyscy rzucili się w stronę Kaili, która stała nieruchomo jak posąg. Nie mogła się ruszyć, czuła jak wszystkie mięśnie odmawiają jej posłuszeństwa. Dlaczego tak bardzo nienawidzili jej matki? Przebiegło jej przez myśl. Wszyscy jej towarzysze stanęli wokół niej. Skąd znaleźli tą siłę by to zrobić?
- Andreas, Samuel, Felicjo odsuńcie się! - Wszyscy pokręcili przecząco głową.
- Przykro mi, ale to nie królowa. To jej córka. Córka, którą ukryła.
Mieszczanie niepewnie trzymali różne przedmioty w rękach, których mieli użyć do ataku. Po chwili przyglądania się jej uważnie podeszli do niej niepewnie. Jedni z nich wydawali się odrobinę... zdziczali? Nie wydawali się mieć zwierzęcą naturę. Coś jakby byli w połowie człowiekiem, a w drugiej zwierzęciem.
Paru ludzi obwąchało Aurelle i podeszli już pewniej do Kaili. Z daleka widać było sylwetkę chłopca, który kierował się w ich stronę. Dziewczyny nie zwróciły na niego uwagi zajęte zasłanianiem dolnych części intymnych. 
Po części wyglądało, to komicznie, a chłopacy próbowali opanować śmiech przykładając sobie to pięści do ust albo odwracając wzrok, jednak ten obraz ciągle ich prześladował i kończyło się to w krótkich i przerywanych spazmach śmiechu. Gdy oboje nie mogli się już utrzymać na nogach Felicja, wkroczyła do akcji i uderzyła obu w głowę. Od razu nie było im do śmiechu. Wyprostowali się udając poważnych mężczyzn, którzy nie naśmiewaliby się z damy. 
Aurora, czuła się nieswojo, rozglądała się dookoła, ale widziała tylko to, co było powyżej koron drzew, które zasłaniały małe miasteczko, które znajdowało się całkiem niedaleko. Dorian podszedł do Samuela i spojrzał na niego zaciekawiony i podekscytowany. Jego uśmiech na twarzy wprawił w zakłopotanie jego starszego brata, który patrzył na dziewczyny. 
- Nie zdążyliśmy na czas - powiedział ze skruchą nie patrząc na Doriana. 
Dorian, nie wyglądał jakby się tym przejął. Był całkiem zadowolony. Spojrzał na dziewczyny i przyglądał się im uważnie. Kaila, spojrzała na rudowłosego chłopca, szturchnęła Aurelle, i nie pokazując palcem wskazała głową na niego. Uśmiechnęły się niepewnie do Doriana, a on pokazując garnitur swoich białych ząbków rurzył w ich stronę. 
Przez chwilę obie zapomniały o ludziach, którzy je otaczali. Chłopiec wydawał im sie całkiem znajomy. 
- Aurelle, czy to nie Doria? - zapytała Kaila widząc jego delkatną buźkę i piegi. 
Aurelle kiwnęła twierdząco głową. Znała jego energie i bardzo dobrze ją wyczuwała. Nigdy, by się nie pomyliła. To Dorian. 
- Tak, to na pewno on. 
Nieznajomi roztępowali się przed nim, co zdawało się nieco dziwnie wyglądać. Mały chłopiec, a ludzie wokół jak rzeka roztępuje się i przepuszcza go na drugi brzeg. Dorian, skoczył w ich stronę nadal się uśmiechając. Był zadowolony, że znowu się postykają. 
- Tęskniłem - wydusił, kiedy się do nich przytulił. 
- My też - powiedziała Kaila, także go obejmując. 
Trzymając jego małe ciałko w ramionach obie czuły się za niego odpowiedzialne. 
- Dlaczego się nie odezwałeś po tym jak ciocia zaginęła? - zapytała Aurelle. 
W ocach Doriana, zaczeły zbierać się łzy. Odwrócił wzrok uciekając przed spojrzeniem dziewczynom w oczy. 
- Zdradziła nas. - Nic więcej nie powiedział. Mimo iż miał ochotę płakać szybko się powstrzymał i na powrót usmiechnął. 
Aurelle się schyliła i szepnęła mu na ucho: 
- To niezdrowę przetrzymywać łzy. Nie ma czego się wstydzić - powiedziała tak cicho, żeby tylko ich trójka to usłyszała. 
- Czy, to nie wstyd? - zapytał. 
Aurelle z Kailą, pokręciły przecząco głowami. 
- Wstyd powinien nosić w sobie osoba, która nie potrafi być wierna. Mimo iż pomogła uciec Kaili, gdy była mała, to nic nie znaczy. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś cię zdradzi i komu możesz zaufać. 
Łzy z jego dużych oczu zaczęły wylewać się na policzki i płynęły po nich cicho nikomu nie oznajmiając, że to coś złego. Dorian przytulił się mocno do dziewczyn i nie chciał puścić. Samuel podszedł do nich po cichu, a ona pokazały mu, że ma zmiatać stąd albo dostanie po łbie. 
°°°°°°
Szli szeroką ścieżką. Podobno nikt prócz nich jej nie widzi. Po zdradzie matki Doriana, Samuela i Felicji musieli zrobić nowe przejście do miasteczka. Na początku musieli przejśc przez labirynt, w którym były mięsożerne rośliny pełne kolców krzewy, pojedyńcze gałązki pełne kolców wbijały się im głęboko w skórę raniąc ich. Rośliny mogły się przenosić, gdy idczuwały zapach krwi, więc ich pośpiech był zamierzony. Kaila ledwo uciekła tej roślince przy okazji myśląc o tym, że zostanie zjedzona wyprzedziła wszystkich. Kiedy wyszli z labiryntu zobaczyli daleko od siebie wierzyczkę, która była ich celem. Niespodziewanie Kaila razem z Nathanem wpadli do wielkiej dziury (czuję się jakbym pisała parodie... dop.autorki), w której były węże. Kaila stanęła w bezruchu przerażona myślą, że jeden z nich może ją ugryźć. Nathan ją uspokoił kładąc jej rękę na ramieniu. 
- Nie martw się większość jest nieszkodliwa. Jeśli cię ugryzie nic się nie stanie. 
- Jakoś nie przekonuje mnie ten fioletowo-czerwony wąż na twoim ramieniu - mruknęła. 
Spojrzał w tamtym kierunku i skamieniał. 
- Ten akurat jest mocno jadowity...  

2 komentarze:

  1. Świetne ^_^
    Życzę dddduuuużżżżooo wenyy <3
    Lilka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy. Mam nadzieję, że będzie czas na napisanie następnej notki. Bo na razie nie ma kiedy.

    OdpowiedzUsuń